Kto ma większe szanse na szczęście? Wierzący, a może ateista? Trudno odpowiedzieć na pytanie, ponieważ każda ze stron ma swoje racje. Ateista powie, że pełniejsze jest życie bez złudzeń o to, co dalej. Można skupić się na tym, co tu i teraz. Wierzący takiego stanowiska nie zrozumie. Z jego punktu widzenia życie bez wiary oznacza wyzbycie się nadziei. A bez tej ostatniej trudno żyć, nie można też w pełni kochać. Religia budowana jest wokół siły wyższej, którą ludzie szanują i za którą chcą podążać. Jednak ateista w takim systemie widzi tylko złudne poczucie bezpieczeństwa, jak również najlepszy dowód na to, że ludzie nie chcą brać odpowiedzialności za swoje życie. Trudno wyobrazić sobie kompromis pomiędzy tymi dwoma stanowiskami, a jednak zdarzają się dowody, że można go osiągnąć. Trzeba jednak wielkiej otwartości, wyjścia poza własne schematy myślenia, jak również chęci otworzenia się na drugiego człowieka. Słuchając ludzi o odmiennym poglądzie na świat, życie oraz ludzkość, można się wiele nauczyć. Zamiast zatem zamykać się we własnym kręgu wzajemnej adoracji, dobrze jest wyjść poza jego granicę i przynajmniej spróbować zrozumieć drugiego człowieka. Tak naprawdę bowiem każdy człowiek potrzebuje i nadziei, i wsparcia w życiu tu i teraz. Nadmierne skupianie się na tym, co będzie po śmierci, odwraca uwagę od tego, co tu i teraz. Tymczasem teraźniejszość jest, a przynajmniej powinna być, źródłem największej radości. Niestety, osoby głęboko wierzące czasami zapominają, że to Bóg dał im życie. On zatem zachęca, by z niego korzystać. Tego można uczyć się właśnie od osób niewierzących. Tego zrozumienia chwili obecnej i czerpania z niej ile tylko starczy sił. Z drugiej strony ateistom przyda się trochę nadziei, której największym źródłem jest właśnie wiara. Nie chodzi nawet o to, by czekać ze szczęściem na przyszłe życie. Nadzieja bowiem przydaje się również na co dzień. Uznając przynajmniej prawdopodobieństwo istnienia jakiejś siły wyższej, człowiek może spokojniej podejść do swojego życia. Spory ciężar spada mu z ramion, gdy uzna że jednak nie wszystko zależy od niego, a jego własna kontrola czy siła sprawcza nie są stuprocentowe. Do tego, że nie samą wiarą człowiek żyje, przyznają się nawet instytucje kościelne. Od kilku dekad chociażby Kościół katolicki otwarcie deklaruje chęć czerpania z dorobku nauki. Listę dziedzin ocenianych jako szczególnie przydatne otwiera natomiast psychologia. To właśnie ta nauka niesie pomoc ludziom, którzy nie radzą sobie we współczesnym świecie, pełnym zmian, niepokojów, a nawet wzajemnej nienawiści. Trudno bowiem mówić o silnym kościele, jeżeli jego wierni są osobami pogubionymi w codziennym życiu. Rozsądni duchowni dostrzegają natomiast, że religijne wskazówki czy zasady nie zawsze wystarczają, by pomóc jednostce wrócić na prawidłowy tor. Właśnie psychologia bardzo tu pomaga. Możliwość czerpania z jej dokonań wpływa również na większą otwartość przedstawicieli różnych systemów religijnych. Uczą się oni, jak rozmawiać nie tylko z wiernymi, ale również z tymi, którzy mają wątpliwości. Dzięki temu kościół staje się bardziej otwarty na współczesny świat i potrzeby żyjących w nim ludzi. Sami duchowni powinni zachęcać wiernych oraz wszystkich, którzy chcą ich wysłuchać, do pełnego życia. Do korzystania ze wszystkich możliwości, jakie daje świat, stworzony w końcu przez Boga. Zamiast popierać bezrefleksyjną dewocję, która często prowadzi do poczucia wyższości względem innych ludzi, duchowni powinni zachęcać swoich wiernych do głoszenia słowa bożego przede wszystkim czynem. Do dzielenia się z innymi, do wykazywania miłosierdzia, do szanowania drugiego człowieka, bez względu na to, co myśli. Niestety osoby z pozoru najwierniejsze z wiernych często o tym zapominają. Religia jest ważna, zapewne należy do najważniejszych aspektów życia. Można się też zgodzić, że bez związanej z nią wiary, trudno mówić o pełnym, naprawdę szczęśliwym życiu. Niewierzącym często natomiast czegoś brakuje. Nawet gdy sami nie zdają sobie z tego sprawy, tęsknią za szansą uwierzenia w coś większego od samych siebie. Jednak podobnie jak do innych sfer życia, do religii warto podejść z pewną dozą racjonalności. Przestrzegać przykazań, ponieważ tworzą one fundamenty ludzkości i znajdują odzwierciedlenie we wszystkich systemach religijnych. Jednak nie trzeba zawsze zgadzać się z księdzem, który w kościele stawia kolejne złote figurki, a nie ma czasu na rozmowę z wiernymi. Religia powinna bowiem łączyć i na pierwszym miejscu stawiać drugiego człowieka. Zawsze.